Wiktor Musiał - absolwent 1999 r.
Siatkarz, grający na pozycji atakującego. Od sezonu 2019/2020 jest zawodnikiem GKS-u Katowice.


Tak Wiktor wspomina przedszkole:
"Absolwentem przedszkola zostałem w 1999r. z tego okresu szczególnie pamiętam pierwszy dzień, gdy mama odprowadziła mnie do przedszkola. Pani przedszkolanka odebrała mnie i próbowała czymś zająć żebym nie widział jak mama mnie zostawia pod opieką, ale i tak się nie dałem, nie byłem grzecznym i spokojnym dzieckiem. Rodzice mieli przy mnie co robić, gdy się zorientowałem, że mama wychodzi wpadłem w szał, Pani Ula próbowała mnie uspokoić, ale udało mi się jej wyrwać i w złości, cały zapłakany i zasmarkany skopałam drzwi wejściowe. Taki był pierwszy dzień trzyletniego Wiktora, który później płakał jak miał opuścić to wspaniałe miejsce. Ten dzień zapadł mi szczególnie w pamięci, do dziś dnia jak to wspominam to pojawia się uśmiech na twarzy 🙂
Od najmłodszych lat jak każdy chłopak chciałem zostać policjantem, strażakiem, żołnierzem zwłaszcza, że służby mundurowe w mojej rodzinie są na porządku dziennym, los chciał inaczej i obecnie zawodowo gram w siatkówkę."
Krzysztof Selega - absolwent 1993 r.
Do przedszkola w Wąwale uczęszczałem w 1993 roku. Pomimo, iż od jego ukończenia minęło wiele lat, zawsze ciepło wspominam ten czas. Szczególnie lubiłem zajęcia z Panią Ulą, która poprzez gry i zabawy starała się nauczyć nas jak najwięcej o otaczającym świecie. Często zabierała nas na piesze wycieczki. Na jednej z nich poszliśmy na stację kolejową oglądać pociągi. Widok ten tak mi się wtedy spodobał, że chciałem zostać maszynistą. Jednak moje losy potoczyły się inaczej. Dzisiaj zamiast jeździć lokomotywą, jeżdżę radiowozem :-)


Emilia Łopatka - Cieślik - absolwent 1994 r.
Mam na imię Emilka i jestem absolwentem Publicznego Przedszkola w Wąwale. Bardzo ciepło wspominam mój pobyt w przedszkolu i choć było to dawno temu, to mam wrażenie, jakby od tego czasu minęło tylko kilka miesięcy . Bardzo lubiłam, gdy wszyscy wspólnie siadaliśmy po turecku na dywanie, a pani czytała nam opowiadania i zadawała pytania. Pamiętam, że zawsze denerwowałam się, że nie będę mogła na nie odpowiedzieć, a potem, gdy było już po wszystkim nie mogłam doczekać się kolejnego dnia i nowej czytanki. Pamiętam , że jednym z rytuałów przedszkolnych było oglądanie " DOMOWEGO PRZESZKOLA . Muszę przyznać, że był to jeden z lepszych momentów ( z czasów dzieciństwa), który pamiętam do dziś. Teraz mogę z czystym sumieniem polecić tą placówkę , ponieważ panuje tu mila atmosfera , dzieci się nie nudzą, są zadowolone . A na dowód tego jest to, że przygodę z tym przedszkolem rozpoczęła moja młodsza córka Marcelinka, która od samego początku chętnie chodzi do przedszkola ( A muszę się przyznać, że miałam obawy ponieważ w poprzednim przedszkolu nie chciała zostać ani chwili dłużej) nauczyła się współpracy w grupie oraz poznała nowych kolegów i koleżanki.

1.jpg)
Agnieszka Jaworska - Grochowalska - absolwent 1983 r.
"Moje przedszkole" pozostało w mojej pamięci jako miejsce szczególne. Było jasno, ciepło, przytulnie, pachniało obiadem, a my mogliśmy się dużo bawić, rysować. Każdy miał swoje ukochane zabawki...na korytarzu wisiały nasze prace plastyczne...miałam szafkę z muchomorem:)...
Często chodziliśmy na spacery, w zasadzie po całej wiosce...zbieraliśmy liście jesienią, żołędzie, kasztany...a latem kwiaty. Na podwórku przedszkolnym stał rozłożysty głóg, pod którym było najlepsze miejsce do zabawy...wtedy pani Hania przynosiła nam kompot w dzbanku...było tak jak powinno być.
Pamiętam jak zawsze czekaliśmy na “choinkę”, wówczas nasza sala zamieniała się w cudowną śnieżną krainę (śnieżynki z papieru - coś pięknego),
a piosenka “Choinko zostań wśród nas” do dziś wyryła się w mojej pamięci. Spotkanie z Mikołajem zawsze troszkę stresowało, trzeba było powiedzieć wierszyk lub zaśpiewać piosenkę, a później dostawaliśmy paczki ze słodyczami 😊
Ale pamiętajmy, że miejsca tworzą przede wszystkim ludzie. A ludzie, którzy tam wówczas pracowali byli po prostu piękni, pełni ciepła, troski, zrozumienia, potrafili przytulić, pocieszyć, jak trzeba było to skarcić 😊Leżakowanie nie należało do naszych ulubionych😊 Kasza manna dla niektórych także, wtedy kładło się talerz po inne już puste talerze, a zawartość wypływała na stolik 😊. Najlepszy był budyń z sokiem malinowym...p. Hania Wiśniewska i p. Milczarek gotowały najlepiej na świecie 😊. To właśnie z tego miejsca mam cudowną przyjaźń, która trwa do dziś.
Ja, tak jak moje Panie chciałam zostać “przedszkolanką”. Tak też się stało, skończyłam studia w tym kierunku i przez króciutką chwilę nawet pracowałam w “moim” przedszkolu.Do “mojego” przedszkola chodziła również moja córka. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej 😊. Tutaj czuję się zawsze jak w domu...
Agnieszka Grochowalska – zaczęłam moją przygodę z przedszkolem mając 3 latka, a ukończyłam je jako dumny “zerówkowicz” w 1983r.

